Modlitwa w obliczu przeciwności
Autentyczność modlitwy objawia się w zwykłym życiu, a jej bardzo konkretnym przejawem jest zdolność człowieka do zachowania ufności wobec Boga i jedności z Nim w obliczu przeciwności losu. Sam Chrystus wytrwał na Górze Oliwnej dzięki modlitwie. Zachęcał uczniów:
„Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie” (Mt 26,41)
Modlitwa – jak ją przeżywał Jezus – oznacza ufność oraz przyjęcie woli Ojca.
W życiu Edyty Stein, której święto obchodziliśmy w zeszłym tygodniu, odkrywamy tę wielkość i zaufanie wobec Boga. Jej modlitwa przemienia się w ważne świadectwo o Bogu będącym Opatrznością i ufne powierzenie się Jego rękom.
„Wiem, że ktoś mnie podtrzymuje i dlatego jestem spokojna i czuję się bezpieczna. Nie jest to pewne siebie poczucie bezpieczeństwa mężczyzny, który o własnych siłach stoi na pewnym gruncie, ale słodkie i szczęśliwe poczucie bezpieczeństwa dziecka, niesionego na mocnym ramieniu. Rzeczowo biorąc, i takie poczucie bezpieczeństwa jest nie mniej rozsądne. Czyż „rozsądnym” byłoby dziecko, żyjące w ustawicznej trwodze, że matka może je upuścić?” (Byt skończony, a byt wieczny, Edyta Stein)
Edyta Stein nie miała łatwego życia. Musiała znosić dyskryminację z racji swojej kondycji kobiety, a później kondycji Żydówki. Nie zawsze była rozumiana w swoich życiowych wyborach i decyzji przejścia na katolicyzm. Poznała pierwszą wojnę światową, chaos społeczny w chwili jej zakończenia, wielki kryzys ekonomiczny lat 30., zwycięstwo Hitlera, antysemityzm i drugą wojnę.
Jednak nawet w trudnej sytuacji osobistej i społecznej potrafiła zachować pewność wiary i modlitwy. Postawą, która najlepiej określa całe jej życie, szczególnie od momentu spotkania z Chrystusem, jest ufne zawierzenie Bogu:
„Bóg wie co ze mną zamierza i nie potrzebuję się o to troszczyć”
Nawet pośród wszystkich trudności potrafiła promieniować wewnętrznym spokojem i głęboką ufnością Bogu. Niektóre fragmenty napisanych przez nią listów mogą nam pomóc w odczytaniu stanu ducha, będącego niewątpliwie owocem szczerego życia modlitewnego.
Na krótko przed tym, kiedy dowiedziała się, że z racji żydowskiego pochodzenia została wykluczona ze świata akademickiego, pisała:
„Dawno się już z tym pogodziłam, że pozostanę zawsze pełna niewiedzy i że również to wszystko, co jeszcze mogę zrobić, będzie coraz więcej ułomkiem, jakim zresztą musi być samo z siebie każde ludzkie dzieło. Mam jednak nadzieję, że uda mi się ukazać kierunek, w jakim należy postępować, inni zaś wykonają to lepiej.
Właśnie teraz, patrząc na moją roczną pracę w Instytucie Pedagogicznym i na drogę rysującą się w przyszłości, doświadczam wyraźnie, że muszę posuwać się krok po kroku i powierzyć się spokojnie Opatrzności” (list do Hedwig Conrad – Martius, 5 kwietnia 1933)
Straciwszy stanowisko akademickie z racji pochodzenia żydowskiego, pisze:
„Nie ma co żałować, że nie wykładam już w Instytucie. Jestem przekonana, że kryją się za tym wielkie i miłosierne plany Boże. Dzisiaj nie mogę Pani dokładnie powiedzieć, jak ułożę moje sprawy osobiste, lecz w Munster prawdopodobnie długo nie pozostanę (list do Hedwig Conrad – Martius, 5 czerwca 1933)”
Pewność i zaufanie wyrastają z modlitwy, która odkrywa, że w Bogu wszystko, co stanowi część życia nabiera sensu:
„Co nie leżało w moich planach, leżało w planach Boga. A im częściej coś takiego mnie spotyka, tym żywsze jest we mnie przekonanie płynące z wiary, że gdy się patrzy na od strony Boga – nie ma przypadków i że całe moje życie aż do najdrobniejszych szczegółów zostało nakreślone w planach Boskiej Opatrzności i przed oczyma wszystowidzącego Boga prezentuje się jako doskonałe powiązanie sensu” (Byt skończony, a byt wieczny, Edyta Stein)
Dzięki owej pewności wiary, Edyta Stein mogła napisać na krótko przed śmiercią w obozie koncentracyjnym: Zaczynamy trochę doświadczać, jak można tutaj żyć całkowicie wewnętrznie” (list do m. Ambrozji Antonii Engelmannn, 4 sierpnia 1942)
Stwierdzenia te pokazują, że dla Edyty Stein życie modlitewne wydaje konkretne owoce, kształtując sposób istnienia prawdziwego dziecka Bożego.
(fragment z książki „Modlić się z Edytą Stein” Francisco Javier, Sancho Fermin)