Chodź przede Mną

„Nie jesteś daleki o mój Boże od tego, kto się sam nie oddala od Ciebie. Dlaczego więc mówią, że Ty się oddalasz” (św. Jan od Krzyża „Słowa światła i miłości”).

Całe życie człowieka powinno być chodzeniem przed Bogiem – przede wszystkim w wypełnianiu Jego woli, w wierności Jego prawu.

Właśnie w tym znaczeniu Teresa od Jezusa zaleca przedłużać modlitwę skupienia podczas dnia. Kiedy pozostajemy w czasie pracy czy wypoczynku w zjednoczeniu z Bogiem, łatwiej nam jest zachować się w sposób godny Jego i unikać tego wszystkiego, co Mu się nie podoba.

„Gdybyśmy postarali się przypominać sobie często Gościa, którego mamy w sobie, byłoby niemożliwością według mnie oddawać się z tak wielkim zaangażowaniem rzeczom światowym, ponieważ zestawione z tymi, które nosimy w sobie, ukazałyby się w całej swej małości godnej pogardy” (św. Teresa od Jezusa, „Droga Doskonałości”)

Istnieją różne formy praktykowania „ćwiczenia się w obecności Boga”. Każdy może je dostosować do siebie w zależności od dyspozycji, skłonności czy warunków.

Najważniejsze jest zrozumienie pożytku płynącego z tej praktyki, którą doceniło w swojej duchowej drodze tak wielu świętych.

Jest zrozumiałe, że Bóg jest zawsze obecny w nas, jest zawsze z nami. My niestety nie zawsze jesteśmy obecni przy Nim. Nie żyjemy z Nim. Pozwalamy do tego stopnia pochłaniać się zajęciom i troskom życia, że całkowicie lub prawie zapominamy o obecności Bożej. A przecież sam Jezus dał przestrogę: „uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe … wskutek trosk doczesnych … Czuwajcie i módlcie się w każdym czasie” (Łk 21, 34.36).

„Obecność Boga” ma na celu utrzymanie w ciągu dnia nastawienia na Boga, na Jego pragnienia i na przyjacielskie obcowanie w czasie modlitwy. Znajdują się w niej te same elementy modlitwy myślnej: działanie myśli i uczucia, nie żeby dużo myśleć lecz dużo kochać.

Należy oczywiście podkreślić, że w ciągu dnia niemożliwe jest mieć myśl zawsze zwróconą na Boga, natomiast wola i serce raz skierowane do Niego mogą pozostawać w takim nastawieniu również podczas zajęć, które wymagają uwagi rozumu.

Kto kocha, ma serce samorzutnie zwrócone na przedmiot swojej miłości. W ten sposób – kto kocha Boga, stale Go szuka i pragnie. „Jak łania pragnie wody ze strumieni, tak dusza moja pragnie Ciebie Boże” (Ps 42,2)

Uczucie powinno jednak być podtrzymywane przez jakiś element poznawczy. Może to być coś naprawdę prostego. Czcigodny Jan od Jezusa – wychowawca pierwszego pokolenia karmelitów bosych we Włoszech – sprowadza tę praktykę do dwóch rzeczy: „Pierwszą jest przedstawienie sobie tajemnic Boskich lub człowieczeństwa Chrystusa …, drugą jest pobożne zwrócenie umysłu i serca na Boga, naszego Pana lub na inne prawdy jakie się tworzą wewnętrznie. To zwrócenie umysłu jest główną częścią …, bez niego wyobrażanie sobie nie przyniosłoby żadnego pożytku”.

Wszystko więc, jak w modlitwie, prowadzi do woli, lecz ponieważ wola nie może miłować niczego, co jest nieznane, również pierwszy element jest niezwykle ważny.

Dużą pomocą dla wyobraźni może być przedstawienie sobie Jezusa Chrystusa lub Najświętszej Dziewicy, jakiego świętego, anioła stróża.

Można również posłużyć się jakimś środkiem zewnętrznym – obrazem, ikoną (to podpowiedź dla tych, którzy nie potrafią posługiwać się wyobraźnią lub mają zbyt wybujałą), ale także rozumem, przywołując na myśl jakąś prawdę wiary. Istotne, aby utrzymywać żywe pragnienie Boga, by żyć w Jego miłości, czynić zawsze to, co się Jemu podoba.

Jako przykład możemy przywołać św. Teresę od Dzieciątka Jezus, która od rana do wieczora trzymała przy sobie krucyfiks profesyjny; patrzyła na niego, całowała, przyciskała do serca. W ten sposób pomagała sobie w obcowaniu z Jezusem, nie przerywając swoich zajęć.

Z kolei Teresa Małgorzata od Serca Jezusowego, karmelitanka bosa z Florencji wolała posługiwać się obecnością Jezusa w Eucharystii. Myśl, że mieszka „pod jednym dachem”  z Chrystusem ukrytym w sakramencie była w niej tak żywa, że w jakiejkolwiek części klasztoru by nie przebywała, zawsze kierowała się samorzutnie w kierunku tabernakulum. To nieustane obcowanie duchowe z Jezusem w Eucharystii było dla Teresy Małgorzaty ciągłym bodźcem i podporą dla jej ofiarności, szczególnie w dziedzinie miłości bliźniego, którą praktykowała w stopniu heroicznym, służąc chorym.

Być może ktoś ma wątpliwości i boi się, że zwracanie uwagi na Boga w trakcie pracy może oddalać nas od własnych obowiązków oraz czynić obojętnym w obcowaniu z bliźnimi.

Bez obaw. Ta praktyka zdecydowanie czyni nas bardziej gorliwymi w wypełnianiu Jego woli wyrażonej właśnie przez obowiązki, bardziej troskliwymi i wielkodusznymi w miłości braterskiej.

Kto trzyma się bliżej Boga, źródła miłości, więcej się nią rozpali.

Dlatego właśnie warto postrzegać wszystko, co jest wokół nas w odniesieniu do Boga. Jeśli kochamy – nawet bardzo bliskich nam ludzi – dla nich samych, łatwo możemy się pogubić w tej miłości, zostać wykorzystanie, zawieść się, tak po prostu, po ludzku.

Gdy jednak rozważamy nasze relacje w odniesieniu do Boga wszystko co nas otacza, staje się to obrazem, oczywiście bladym i niedoskonałym, ale obrazem Jego nieskończonej doskonałości, piękności, mądrości. W człowieku stworzonym na obraz i podobieństwo Boga i odkupionym przez Krew Chrystusa, spojrzenie wiary ukazuje nam nie zwyczajne stworzenie, lecz dziecko i przyjaciela Boga. Kto patrzy w ten sposób na otaczającą rzeczywistość zamiast rozpraszać się doznaje pomocy w swoim obcowaniu z Bogiem, w każdej osobie dostrzega Oblicze Chrystusa.

Taka myśl równocześnie pobudza do większej miłości nawet w obcowaniu z osobami naturalnie mniej sympatycznymi lub będącymi przyczyną cierpienia.

Święta Teresa od Jezusa, Nasza Matka, poddaje bardzo użyteczne sugestie:

„Powinniśmy usiłować choć chwilami, w zatrudnieniach wewnętrznych, wejść w samych siebie i wspominać na obecność Tego, który przebywa we wnętrzu naszym”

 

„Zawsze więc, nawet wśród najrozmaitszych zajęć wystarczy widzieć je jako wyraz woli Boga i zważać na nie dla Jego miłości. Wówczas zmęczenie i trudności nie potrafią jej zniechęcić i skłonić do narzekania lecz ożywią pragnienie spełniania tego, co podoba się Bogu, aby Mu oddać chwałę”

 

Przypomnijmy sobie w tym miejscu jeszcze słowa świętego Pawła: ” Czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie” (1 Kor 10, 31). Rozważając ten werset można zrozumieć chrześcijańską tradycję błogosławieństwa stołu, jak również ofiarowania Bogu spoczynku nocnego przed udaniem się nań lub skierowania myśli na Niego rano, przy obudzeniu się.

To nie naiwność. Sprowadzone do mechanicznych gestów czynności posiadają małą lub nie mają żadnej wartości. Ale ożywione prawdziwym wewnętrznym duchem mają zdolność uświęcania i utrzymywania serca oraz spojrzenia skierowanego na Pana.

W ten sposób dzień przemienia się w ciągłą modlitwę, która realizuje nieustanne miłosne obcowanie z Bogiem, jakie święta Teresa od Jezusa, Nasza Matka pragnęła widzieć między Panem, a Jego przyjaciółmi.

(opracowane na podstawie: o. Gabriel od św. Marii Magdaleny „Kontemplacyjne horyzonty modlitwy”)