Duch czci w liturgii

Nikogo nie trzeba przekonywać, że celebracja liturgii jest przesiąknięta duchem czci dla Boga. Jest ona cała utkana z modlitw uwielbienia i z rytualnych gestów czci, jak przyklęknięcia, ukłony, pocałunki. Najważniejszym jednak jej wymiarem jest to, że dokonuje się w niej doskonałe uwielbienie, takie jakie składa Syn Boży Ojcu.

Najistotniejszym wymiarem liturgii słowa w Eucharystii czy modlitwy psalmami w Liturgii godzin nie jest pouczenie, jakie otrzymujemy,  słuchając słów pełnych mądrości, ale właśnie uwielbienie Boga, które dokonuje się Jego własnym słowem.

W całej liturgii słowa nie chodzi o nic innego, jak tylko o to, aby wypowiedzieć „Bożego Syna”, jedyne Słowo Ojca – jak mówił św. Jan od Krzyża. To właśnie On, Słowo Ojca, jest uwielbieniem Ojca, On jest chwałą Ojca.

„Ja Ciebie otoczyłem chwałą na ziemi przez to, że wypełniłem dzieło, które mi dałeś do wykonania. A teraz Ty, Ojcze, otocz mnie u siebie tą chwałą, którą miałem u Ciebie pierwej, zanim świat powstał (J, 17, 4-5) – mówił Jezus w czasie Ostatniej Wieczerzy.

W tysiącach słów czytań, psalmów, ewangelii, antyfon i oracji utkanych z fragmentów Bożego słowa, wypowiada się jedno Słowo, które streszcza w sobie wszystko, co Bóg chce powiedzieć. Orygenes mówił, że „Słowo stało się krótkie”, to znaczy że wszystko, co Bóg chce powiedzieć, zamyka się w jednym krótkim słowie „Jezus„,  które jest najdoskonalszym uwielbieniem Ojca. Dlatego też tradycja rzymska zawsze w uroczystych celebracjach nie czytała czytań, ale je śpiewała. Również dzisiaj jest to możliwe i przewidziane przez ryt, choć prawie nigdy tego nie doświadczamy.

Chodzi o to, że śpiewanie czytań nadaje im charakteru piękna, pieśni uwielbienia, uroczystego wypowiadania, choć jest trudniejsze do słuchania i zapamiętywania, czy medytacji intelektualnej. Chodzi tu jednak nie tyle o pouczenie wiernych, co o pieśń uwielbienia Boga Jego własnym słowem.

Ile razy czytałeś Pismo Święte z takim właśnie pragnieniem: czytam słowo, które uwielbia Boga, czytam je, aby Syn Boży, będący Słowem Ojca uwielbił Go?

Ciągle wkrada się w nasze myślenie duch interesowności, nawet pobożnej i głęboko duchowej, ale ciągle czytamy Słowo Boże, żeby mnie czegoś nauczyło, żeby mnie zmieniło, żeby dało odpowiedzi na moje pytania, rozwiązało moje problemy, pocieszyło. Przeczytaj je nie po to, aby coś uczyniło dla ciebie (choć ono oczywiście też jest słowem dla i do człowieka), ale dla niego samego: żeby po prostu wybrzmiało na chwałę BOGA.

(…) Chodzi o to, aby wywyższyć Boga ponad wszystko inne, aby był ważniejszy od wszystkiego, od wszystkich, również ode mnie samego. Jeśli cokolwiek innego lub ktokolwiek inny jest ważniejszy niż On, właściwy porządek rzeczy zostaje zachwiany, rozbija się harmonia stworzenia. (…)

Dlatego też celebracja liturgii jest jedyną przestrzenią, w której Bogu oddaje się adekwatnie chwałę na miarę tego, kim On jest. Liturgia jako jedyna może ukształtować we mnie właściwą postawę czci wobec Boga. To ona uczy mnie stawiać Boga na pierwszym miejscu, całkowitego posłuszeństwa względem Niego, zaufania MU, rozeznawania Jego woli i realizowania jej, życia według powołania, które dla mnie wybrał i którym mnie obdarzył, w tym miejscu mojego życia w którym jestem dzisiaj. Uczy mnie wywyższać Boga ponad inne wartości, inne dobra, osoby cele.

(…) Liturgia, kształtując we mnie postawę czci względem Boga, a więc jedyną właściwą i adekwatną postawę wobec Stwórcy, pełną fascynacji, ale i bojaźni, zażyłości, ale nie kumplowskiego spoufalania, w synowskim zaufaniu, ale i posłuszeństwie, równocześnie kształtuje w człowieku postawę czci względem ludzi i całego stworzonego świata.

W świetle Boga zaczynam inaczej widzieć drugiego człowieka, jako tego, który jest stworzony na obraz i podobieństwo Boga, jest Jego ikoną, bez względu na to, na ile to podobieństwo daje się rozpoznać w twarzy i postawie tego człowieka. Już tu rodzi się fundamentalna cześć, respekt, szacunek i miłość do człowieka.

Ale one sięgają jeszcze dalej, gdyż liturgia uczy mnie rozpoznawać w drugim mojego brata i siostrę – tak o moim bliźnim mówią modlitwy mszalne, i nie jest to tylko chwyt retoryczny mający na celu zawiązanie przyjemnej wspólnoty i skrócenie dystansu między uczestnikami.

Ale i to jeszcze nie wszystko. Otóż liturgia kształtuje we mnie postawę i zdolność rozpoznania w drugim człowieku żywej obecności Jezusa, członka Jego mistycznego Ciała. Jeśli komunia święta naprawdę nas przemienia w Jezusa, upodabnia do Niego, to nie mogę tego dostrzegać tylko w sobie, ale nade wszystko potrzebuję wzroku, który potrafi rozpoznać Jezusa obecnego w moim bracie i siostrze, którzy również się nakarmili Bogiem.

Moja reakcja, moje słowa, zachowanie, gesty i czyny względem drugiego człowieka są słowami, gestami i czynami wobec Boga. Nie mogę zapomnieć o tym, co Jezus powiedział o Sądzie Ostatecznym. Nie pyta tam o godziny spędzone na adoracji Najświętszego Sakramentu, o liczbę odmówionych nowenn pompejańskich, ale o to, na ile nauczyłem się Go rozpoznawać w drugim człowieku (…)

Fragment pochodzi z książki „Święta codzienność. O liturgii przemieniającej życie” ks. Krzysztofa Porosło.

https://e-religijne.pl/pl/p/Swieta-codziennosc.-O-liturgii-przemieniajacej-zycie-ks.-Krzysztof-Poroslo/11440