O celu życia

Czytając pierwszą stronę katechizmu, natrafiamy na pytanie: „Po co żyjemy na ziemi?”. Wielkie pytanie człowieka, pytanie religii i filozofii, pytanie cierpiących i umierających, tragiczne pytanie o cel, o sens, o wartość naszego życia.

Życie nasze toczy się na ziemi, jest życiem ziemskim. Ziemia – to na dziś nasza życiowa droga. Jesteśmy z nią związani duszą i ciałem. Na ziemi mamy swój dom, na ziemi rośnie nasza miłość, ziemia też staje się powoli naszym grobem. Żyjemy z ziemi, dzięki ziemi, na ziemi. Jesteśmy tutaj tym, kim jesteśmy – nauczycielami, studentami, lekarzami, księżmi.

Ziemia została nam dana, ale sens, cel, kierunek i wartość nie są nam dane. To wszystko trzeba dopiero zdobyć w trudzie i niepokoju.

Po co żyjemy na ziemi? Odpowiedź katechizmu brzmi:

„Żyjemy na ziemi, aby Boga poznać, miłować Go i kiedyś żyć z Nim wiecznie”.

Poznać – miłować – żyć wiecznie.

Zatrzymajmy się dzisiaj przy pierwszym słowie: poznać. Żyjemy, by Boga poznać. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że jedynie nieliczni z nas mogą urzeczywistnić ów cel w sposób naprawdę pełny i wszechstronny. Są to ci, którzy poświęcili się nauce w szczególności teologii i filozofii. Ale co począć z resztą?

Czy cała masa ludzka pochłonięta zdobywaniem środków do życia, zaangażowana w inne sprawy, nie jest postawiona poza granicami możliwości poznawania Boga? Czy pochłonięty ciężką pracą robotnik także jest do tego powołany? Co ma wspólnego np. zamiatanie ulic czy wytapianie stali z poznawaniem Boga?

Odpowiedź katechizmu nie dotyczy jednak wybranych, lecz wszystkich ludzi. Każdy człowiek został powołany do poznawania Boga. Więcej, każdy człowiek – niezależnie od tego, jak mu się życie układa – naprawdę poznaje Boga. Poznajemy Boga nie tylko wtedy, gdy słuchamy kazań o Bogu lub czytamy o Nim wzniosłe książki, ale i wtedy, gdy staczamy się na dno
rozpaczy i wznosimy na szczyty szczęścia, gdy dręczy nas niepokój o własny lub cudzy los i pociąga droga jednego więcej poświęcenia dla większej niż my sprawy. Wiedza o Bogu tkwi w każdym naszym uczuciu, w każdym ruchu myśli, w każdym drgnieniu serca. Ona przenika naszą nadzieję, jest obecna w podziwianiu świata, skrywa się w naszej odwadze, a także w odruchach naszego lęku.

Najczęściej wiedzy tej nie umiemy nawet wyrazić, zapewne dlatego, bo nie zdajemy sobie sprawy z tego, że stanowi naprawdę wiedzę o Bogu. Gdy dziecko znajdzie się w kukiełkowym teatrze dla dzieci, sądzi zazwyczaj, iż wszystkie wydarzenia na scenie są rzeczywistymi wydarzeniami, a kukiełki, które biorą udział w grze, są istotami żywymi. Dziecko nie wie, że za kukiełką ukryty jest człowiek. Wszystko, co widzi i słyszy, odnosi się do lalki, a nie do człowieka. Dorosły widzi inaczej. Wie on, co się komu należy, co powinno się odnieść do lalki, a co do aktora.

Człowiek poznający świat pada nieraz ofiarą podobnego złudzenia. Wszystko – co widzi i słyszy, wszystko, co wie i czego może się dowiedzieć – odnosi się do świata i tylko do świata. Jego wiedza staje się wtedy w całości wiedzą ziemską. Ponieważ jest mu ona dana na ziemi, uważa on, że cała bierze się z ziemi, a cały cel jego życia polega na poznaniu ziemi. Takiemu poznaniu potrafi się poświęcić bez reszty.

Na tym polega jego pomyłka – często pomyłka ludzi uczonych. Być może za chwilę opuścisz to miejsce, na którym właśnie się znalazłeś, aby podjąć któryś z twoich codziennych obowiązków. Może spotkasz przyjaciela, może zobaczysz ulicę twojego miasta, może przyjrzysz się drzewu, które stoi
za oknem twego pokoju… Znów coś cię zaboli, coś uraduje. Znów ze wszystkich tych doświadczeń wyrośnie jakiś przyczynek do twojej wiedzy o świecie. Wiedza o świecie przynosi nam radość. Ale nie tylko dla wiedzy żyje człowiek. Żyjemy również po to, aby w poznawaniu przyjaciół, w poznawaniu ulic i drzew rosła i dojrzewała nasza wiedza o Bogu. Po to
przyszliśmy na świat. Po to ofiarowano nam ziemię i dar bezcenny – zdolność myślenia.

(fragment z książki Wiara ludzi wolnych ksiądz Józef Tischner Wydawnictwo WAM)